Cukierki – historia prawdziwa

0

Teoretycznie, cukierki są produktem przeznaczonym dla dzieci. Taki przynajmniej wniosek można wysnuć, studiując ich opakowania. Pamiętajmy jednak, że dorośli, to nikt inny, jak przeterminowane dzieci. A ponieważ tak zwane dorosłe życie zawiera o wiele więcej nudnych rzeczy (jak choćby podatki, szefowie, teściowie i roczne rozliczenia PIT), można założyć, że dorosłym też coś się od życia należy.

Cukierki kupujemy, żeby poprawić sobie humor, zrobić komuś miły prezent, albo powiesić na choince. Oczywiście, na tym nie kończą się możliwości, podobno amerykańscy badacze odkryli ostatnio, że częstując cukierkami w pracy, zwiększamy swoje szanse na awans. Ile w tym prawdy, trudno powiedzieć, ale na pewno warto spróbować.

Cukierki, a właściwie, coś, co można by uznać za ich prototyp, towarzyszą ludzkości już od dłuższego czasu. Pierwsze cukierki produkowali już starożytni Egipcjanie, jakieś 4000 lat temu.

Jak to możliwe, skoro wówczas nie znano jeszcze cukru?

Dla nacji, która wzniosła piramidy, taka drobnostka nie mogła stanowić poważnej przeszkody. Pomysłowi poddani Kleopatry radzili sobie, przygotowując słodycze z miodu, daktyli, fig, migdałów i słodkich ziaren chleba świętojańskiego (który, z oczywistych przyczyn, z pewnością nie nazywał się jeszcze świętojańskim).

Starożytni Rzymianie nie chcieli być gorsi i mieli własny patent na cukierki, przygotowując je z gotowanych orzechów, łączonych z miodem oraz sezamem. Ponoć popularnym rodzajem ,,cukierków” w starożytnym Rzymie były też obtaczane w miodzie kwiaty i inne części roślin. Oczywiście, w starożytności cukierki stanowiły luksus zarezerwowany jedynie dla najwyższych warstw społecznych.

W średniowieczu natomiast najlepsze słodycze można było zjeść w Bizancjum, a dokładnie – na dworze Konstantyna VII Porfirogenety (IX w.) O słodkościach, jakie tam serwowano, możemy przeczytać w dziele pt ,,De cerimonnis aulae byzantinae, czyli O ceremoniach dworu cesarskiego”.

Z dzieła wiadomo, iż cesarz Konstantyn podejmował gości między innymi galaretka z jabłek, róży, gruszek oraz pigwy.

Średniowieczni smakosze mogli tez delektować się deserem na bazie grzanego wina, do którego z czasem zaczęto dodawać owoce glazurowane w miodzie lub cukrze.

Wśród średniowiecznych mistrzów kuchni i amatorów słodkich przekąsek królowali Włosi, którzy już wtedy doceniali dolce vita. Znakomite włoskie słodkości stanowiły obiekt zazdrości i pożądania, coraz chętniej kupowany przez możnych ówczesnego świata i tu ciekawostka – otóż, w wiekach średnich, słodycze uznawano za… lekarstwo, a w każdym razie, przypisywano im własności prozdrowotne.

Było to do pewnego stopnia uzasadnione, bowiem ówczesne słodycze posiadały duży dodatek przypraw i korzeni, które w istocie mogły pozytywnie wpływać na leczenie różnych dolegliwości.

Od schyłku średniowiecza rozpoczęła się epoka świetności słodyczy i, co by nie mówić, trwa aż po dziś dzień. Oczywiście, początkowo, ze względu na cenę i dostępność cukru, była to przyjemność zarezerwowana dla wyższych klas społeczeństwa, ale z czasem słodkości trafiły również pod mniej zamożne strzechy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *